Lata 30 XX wieku, Włochy... Rozwój kina, motoryzacji i mody. Wybuch kobiecego seksapilu... A to wszystko w otoczce akcji rodem z Ojca Chrzestnego... Zapraszamy do rejestracji! |
| | Główna sala | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Hendrickje van der Helst
Wiek : 43 Pochodzenie : Haga Liczba postów : 32
| Temat: Główna sala Czw Lis 11, 2010 7:21 pm | |
| Rozległe pomieszczenie, gdzie stoją stoliki do gry, a także miękkie, pluszowe kanapy i bar, serwujący różnorakie alkohole. Wszystko to otacza mgiełka dymu papierosowego, nieustannie unosząca się w powietrzu. | |
| | | Quattrone
Wiek : 49 Zawód : brak; powszechnie wiadomo, że człowiek mafii Pochodzenie : miasteczko blisko Anchor City Liczba postów : 25
| Temat: Re: Główna sala Wto Lis 30, 2010 12:30 am | |
| W kasynie o tej porze nie było jeszcze tłumów, niemniej jednak kilku stałych bywalców już siedziało przy swoich ulubionych stolikach, gotowych do wydania nadmiaru gotówki albo do stracenia resztek swojego majątku. Quattrone rzadko tu bywał. Takie miejsca nigdy go nie ciągnęły. Czasem nawet żałował, że nie ma żadnego nałogu, któremu mógłby hołdować, ale taki już był. Mimo wielu lat życia w mafijnej społeczności, nie stracił nic z prostolinijnego chłopca, który przyjechał do miasta wieki temu. Może tylko to niezakłamanie nabrało innego wydźwięku.
Usiadł przy barze i zamówił gin z odrobiną wermutu i soku ananasowego. Barman postawił przed nim szklaneczkę na eleganckiej serwetce. Szkło od razu pokryły delikatne kropelki, ale Quattrone nie wrócił na nie żadnej uwagi, po prostu wziął alkohol i skosztował odrobiny. Lubił tak siedzieć i sączyć jeden drink przez cały wieczór. Nie uznawał innego picia. Pić do nieprzytomności, by tylko pić, to nie dla niego.
Obejrzał się przez ramię. Tak, miejsce doskonałe do inwigilacji. Z pozoru niby nic się nie działo, ale był pewien, że co chwila pada jakaś ważna informacja. Może nie przy samej grze, bo tam panowało absolutne skupienie. Wszyscy myśleli o jednym – o wygranie. Ale już w wygodnych kanapach, fotelach, przy barze – co innego. A krupierzy... Zawsze można było wyszkolić w ich fachu jakąś zaufaną osobę i posłać ją między gości. A może Hendrickje już o tym pomyślała? Może ten barman to jej prawa ręka, który ma równie dobry słuch, co rękę do nalewania drinków?
| |
| | | Felice Malaporte
Wiek : 40 Liczba postów : 11
| Temat: Re: Główna sala Pią Gru 03, 2010 3:50 pm | |
| Niebo rozświetlone tysiącami diamentowych gwiazd. Przyjemny chłód szczypiący zgrabnie ostrymi pocałunkami. Delikatny dotyk ciemnego futra. I ten zapach… Zapach wygranych kości i pieniędzy. Zapach szczęśliwych kart i diamentów. Zapach który nieustannie drążył, by w końcu wmieszać się na stałe w żyły Malaporte. Pozwoliła zsunąć ze swojego chudego ciała ciemne futro, posyłając ledwo zauważalny uśmiech pracownikowi kasyna. Ubrana w kosztowną kreację ozdobiona odpowiednią ilością wykwintnej biżuterii, ruszyła w kierunku jednego ze stolików do brydża. Tak paradoksalnie przepełniona materializmem i poczuciem własnej wyższości niepozorna, wątła osoba. Zniszczona, uległa setkom odbić od kryształowych bogactw. Zakłamana precjoza błyszcząca mylnie promienną pięknością.
Trzech graczy czekających na rozgrywkę. - Witam panów. - Lekki uśmiech na jej twarzy wymalowany arystokratycznym spokojem zasłaniający maskę niecierpliwości. Usiadła na jednym z wolnych krzeseł. Wyjęła z torebki lufkę, na którą nabiła papierosa i włożyła do ust. Aromat goździków wymieszany z krztuszącym tytoniem. Mężczyźni ze szklankami whiskey, Felice z lampką krwistego wina w dłoni. Weseli, zabawiający się rozmową i stopniowo wystawiający coraz większą stawkę do puli. Moje skarby...
| |
| | | Hendrickje van der Helst
Wiek : 43 Pochodzenie : Haga Liczba postów : 32
| Temat: Re: Główna sala Nie Gru 12, 2010 7:23 pm | |
| Po wyjściu z "Czerwonego Flaminga", Hendrickje udała się do kasyna, lecz tym razem nie zamknęła się w swym gabinecie, jak to zwykle miała w zwyczaju. Tego dnia była w jakimś dziwnym, nienazwanym nastroju, to chyba był rezultat spotkania w lokalu Bartellettiego. Tyle, że... kto tak na nią zadziałał? Gianpietro? Quattrone? Sama nie wiedziała, lecz nieczęsto doświadczała tego typu odczuć. Hendrickje, mimo całej swej aparycji i sposobu bycia, także była kobietą i także miała swoje zachcianki, chociaż niezwykle rzadko dawała im upust. Jednakże, znała doskonale reguły, jakie rządziły tym dziwnym światem i nawet pomimo największego pragnienia była świadoma tej starej i niepisanej zasady, iż nie sypia się ani z szefami, ani z współpracownikami. I w pełni się z tym zgadzała.
Dlatego też, postanowiła tym razem zadowolić sama siebie i udała się do głównej sali swego kasyna. W budynku, o tej porze, było już sporo klientów, niezwracających uwagi na nic poza samą grą, lecz nie było osoby, która nie zdziwiłaby się na niecodzienny widok pani van der Helst w głównej sali. Hendrickje przybrała na twarz nieco nieszczery, uprzejmy uśmiech i witała się z grającymi skinieniem głowy, czasami zamieniając z kimś kilka słów. Zwykła uprzejmość, która sprawiała, że ludzie nie brali jej za zimną sukę, mimo, że bardzo często nią bywała.
- Señora van der Helst - usłyszała znajomy męski głos, gdy podeszła do baru, by otrzymać tam kieliszek wina. Oczom Hendrickje ukazał się wysoki mężczyzna, uśmiechający się do niej. - Sergio Garcia Jimenez - odpowiedziała, unosząc lekko kieliszek. - Miło pana widzieć. Hendrickje znała tego mężczyznę, Hiszpana z biegłą znajomością języka włoskiego, już od dawna; był częstym gościem jej kasyna, chociaż więcej pieniędzy tracił, niż wygrywał. Mimo wszystko, przychodził, grywał i dopytywał się o obecność właścicielki, choć nie cieszył się jej względami. - Niech zgadnę, Señor, fortuna nie uśmiechnęła się dzisiaj do pana - Hendrickje zaśmiała się krótko, wypijając swe wino do połowy. - Niestety, przegrałem - przyznał. - Ale cieszę się pani towarzystwem, Señora Chiara, co uważam za uśmiech Fortuny. Hendrickje miała ogromną ochotę odwarknąć coś zgryźliwie i zamknąć się na powrót w swym gabinecie, lecz przełknęła to wraz z kolejnym łykiem wina. Sergio nigdy nie nazywał jej holenderskim imieniem; przypuszczała, że dlatego, iż nie umiał go powtórzyć. Zignorowała to. - Proszę dotrzymać mi dzisiaj towarzystwa znacznie dłużej - powiedziała, odstawiając głośno pusty kieliszek na blat. - Si Tu quieres, Señor. Sergio zaśmiał się, lecz uśmiechnął się szeroko i podał jej ramię. | |
| | | Salvatore Rossi
Wiek : 46 Zawód : boss mafii Pochodzenie : Włochy Liczba postów : 10
| Temat: Re: Główna sala Pon Gru 13, 2010 9:46 pm | |
| Salvadore wszedł do kasyna luźnym krokiem a na jego ustach jak zwykle gościł lekki uśmieszek mówiący o niezwykłej pewności siebie. Mężczyzna rozejrzał się po lokalu, który stanowiła wielka sala gier wypełniona ludźmi. Cudowny klimat...
Mężczyzna przeszedł przez pierwsze stoliki i przystanął przy barze. - Bądź tak miły i podaj mi wodę sodową. - Mrugnął do barmana i trzy razy mlasnął przeżuwając głośno gumę do żucia. Dodatek, bez którego nie wychodził z domu. Kiedy mężczyzna stojący za barem wręczył mu w końcu zamówiony napój Salvadore oparł się łokciem o blat baru stojąc do niego bokiem. Popijając wodę rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu znajomych twarzy. Właściwie szukał samej właścicielki, ale taka zabawa wydawał mu się fajniejsza niż brak efektu zaskoczenia w postaci zwykłej, banalnej zapowiedzi.
Kilka stolików dalej zauważył Malaporte, kobietę piękną jak lila wodna, nieprzewidywalną jak pogoda górska i dumną jak królewski paw... Można by rzec - mieszanka wybuchowa. jednak dziś, mimo iż towarzystwo tej kobiety było na pewno wyśnione przez każdego mężczyznę, Salvadore nie miał zamiaru zawracać jej głowy. W końcu ich rodziny kłóciły się a Felice była wielką zwolenniczką albo pojednania, albo zniszczenia odłamu...
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala | |
| |
| | | | Główna sala | |
|
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|