Obiad w rodzinnym domu, jak zwykle przeszedł w burzliwej atmosferze. Najpierw zaczęło się od tego, że Cesare o siebie nie dba i spóźnia się na rodzinny posiłek, a skończyło się na tym, że z pewnością umrze bezpotomnie, jak go wcześniej nie zastrzelą.
Kiedy więc zamknął za sobą drzwi, zaczerpnął powietrze z taką ulgą, jakby właśnie udało mu się wypłynąć na powierzchnie po długim nurkowaniu. Powoli zapadał zmierzch, ale nie miał ochoty wracać do siebie. Puste ściany wymuszały na człowieku myślenie o swoim samotnym życiu, które normalnie mu nie przeszkadzało, ale w takie wieczory, jak ten...
Cesare wsiadł do samochodu z zamiarem udania się na deptak nad rzeką, gdzie zwykle zbierali się koledzy z policji w jednym z tanich lokalików, które licznie powstały w tym miejscu. Już z daleka zobaczył swoich kumpli z komisariatu – Emilo Maffucci i Silvio Ponterio w towarzystwie dwóch innych nieznanych mu mężczyzn.
- Jakby mafia chciała nas wystrzelać, wystarczyłoby, żeby tu przyjechała i otworzyła ogień. Pełno nas, jak tych obsrewaczy – gołębi – zaśmiał się Silvio, błyskając śnieżnobiałymi zębami, jak jakiś nie wiadomo, z jakiego powodu uszczęśliwiony młokos.
- Mów za siebie – Cesare przeniósł spojrzenie na dwóch nieznanych sobie gości i wyciągnął do nich rękę. Po wzajemnej prezentacji, dosiadł się do stolika i zamówił wodę z cytryną, pełną lodu i pływających listków mięty. Idealny napój po gorącym dniu, który jednak nie zyskał uznania w oczach towarzyszy, podśmiewających się z jego wyboru.
Nowo poznani okazali się policjantami z Reggio, a przyjechali tutaj za swoimi „kumplami z mafii” - Bruzzini i DeCicco, którzy pojawili się w Anchor. Przez chwilę omawiali sytuację w poszczególnych miastach, porównywali ją ze sobą, narzekali na nie tyle leniwą, co przekupioną władzę, a w końcu jeden z gliniarzy z Reggio machnął niedbale dłonią, jakby chciał uciąć nieprzyjemny w sumie temat.
- I przyjechaliśmy za nimi aż tutaj, może uda się nam coś wywęszyć, ale na razie nic nie robią. Łażą po mieści i „oglądają zabytki” – przy ostatnich dwóch słowach skrzywił się znacząco.
- Ty masz swoje sposoby, żeby czegoś się dowiedzieć – Emilio szturchnął Archiaco i zerknął znacząco na chłopaków z Reggio. Nie miał pojęcia, skąd Cesare czerpał informacje, ale z pewnością było to źródło pewne i jeszcze nigdy ich nie zawiodło.
Sam zagadnięty nie wyglądał na zadowolonego, ale powoli skinął głową i sięgnął po swoją szklankę. Wypił lemoniadę jednym haustem, aż zrobiło mu się niedobrze od tej lodowatej wody i wstał od stolika.
- Pomyślę nad tym – powiedział po prostu i skinął głową pozostały, mężczyznom.
Wcale nie miał ochoty znów mieszać panią Forgione w policyjne akcje, ale ostatecznie kumple z Reggio mieli prawo prosić o pomoc i w ostatecznym rachunku liczyli się dużo bardziej.
Nim wsiadł do samochodu, podszedł do butki telefonicznej i zadzwonił do Eterny, ale tam go powiadomiono, że właścicielka właśnie pojechała do domu. Zostawił więc tylko wiadomość, że inspektor Archiaco prosi o spotkanie jutro rano u niego w biurze albo o telefon, gdyby pani Forgione nie mogła przyjść. Do jej domu wolał nie dzwonić. Już dawno umówili się, że tylko w wyjątkowych wypadkach będzie korzystał z tego numeru.